Przejdź do głównej zawartości

Esencja lata w butelce - ekstrakt lawendowy

Niecały miesiąc temu robiłam na ogrodzie lawendobranie. Schludnie przycinałam krzaczki, żeby mi się jak najładniej w przyszłym roku rozkrzewiały, i żeby świeże gałązki przesłaniały te mniej ozdobne stare. Jeszcze na jesień dolomitem ją podsypię. Ręki do roślin, mimo ogromnych chęci nie mam, ale lawenda mnie ewidentnie lubi (tfu, tfu, żeby nie zapeszyć).

Wracając do samego przycinania, zajęło mi to w sumie z 3 dni, bo dzieciaki w tej kwestii kooperatywne nie są, więc się dobrze rozpędzić nie mogłam. Poza tym było, co ciąć. A potem jeszcze zrobić wianek na drzwi, póki łodyżki elastyczne, i w pęczki powiązać. Spać mi się chciało przy tym jak diabli. Lawenda chyba rzeczywiście ma nasenne właściwości, bo w życiu przez kilka dni z rzędu nie ogarniał mnie jeszcze taki śpik. Godzina 20-sta, a ja jak śnięta ryba.

Lawenda mi obrodziła. Uwielbiam jej dekoracyjność i ilość motyli i pszczół, które do siebie przyciąga. Jestem jednak też typem praktycznym i żal byłoby mi jej nie wykorzystać jeszcze w inny sposób.
W dosyć powszechnym użyciu jest teraz olejek lawendowy. Niestety ten najprawdziwszy to rezultat destylacji, a ja się wszelkimi samoróbkami tylko bawię. Uznałam więc, że destylarni w domu otwierać nie będę. Mogę natomiast zrobić namiastkę olejku lawendowego w postaci ekstraktu.

Do tego wystarczy lawenda, jeszcze w pełni rozkwitnięta, czyli taka lipcowo-sierpniowa. I potrzebna jeszcze... wódka.
Lawendę ładnie wycinamy w ilości pozwalającej na szczelne wypełnienie słoika (szanujemy krzaczek przy tym).
Umieszczamy w nim same łebki kwiatowe. Każdą ułożoną warstwę ugniatamy.
Następnie całość trzeba zalać mocnym, czystym alkoholem, zamknąć słoik i schować w ciemnym miejscu. I niech tam tak stoi. Mój stał dobre dwa miesiące.
Po upływie kilku tygodni (lepiej dłużej niż krócej) ekstrakt jest gotowy. Trzeba go tylko odsączyć.
Mój nabrał pięknego ciemnobursztynowego koloru z przebłyskami fioletu. Za to kwiatki kolor straciły całkiem :-).
Odsączony warto zostawić na kilka dni niezamknięty, żeby alkohol wyparował. Potem siup do ciemnych butelek i można używać. Nie jest tak intensywny jak prawdziwy olejek, ale mi to nie przeszkadza. Dla mnie to nawet zaleta, ale to oczywiście rzecz gustu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Piankolina - chmurkolina

   Wyjątkowo szybka akcja zabawowa, gdy ma się potrzebę odrobiny spokoju od dzieci w szale przygotowań świątecznych. Albo jakichkolwiek innych. A dzieci odmawiają już współpracy w zakresie sprzątania ;-). Już jakiś czas temu zaopatrzyłam się w piankę do golenia. Nie, nie zużyłam mężowi, bo on używa żelu, a tutaj pianka jest wskazana... Zapas skrobi ziemniaczanej, z racji naszych różnych zabaw, posiadam nieco większy niż wskazywałby na to zdrowy rozsądek... Do tej zabawy potrzebne są, jak wynika z powyższego: - 1 opakowanie pianki do golenia - 1 kg skrobi ziemniaczanej - duży pojemnik, w którym da się te dwa produkty wymieszać Piankę wyciskamy do pojemnika. W całości. Wsypujemy skrobię ziemniaczaną i mieszamy. I, jak dla mnie, to jest ten najfajniejszy moment... Na anglojęzycznych blogach ta masa nazywana jest cloud dough , czyli chmurkowe ciasto . Po polsku funkcjonuje piankolina , pewnie od zastosowania pianki do golenia. Do mnie skojarzenie z chmurami przemawia ...

Maść z mniszka na ratunek

Lato, jakie by w tym roku nie było, ewidentnie zbliża się ku końcówce. Chłody pomału nadchodzą, a dla mnie niestety wiąże się to z problemami skórnymi. Niby nie są one jakieś wielkie, rzucające się w oczy, ale wkurzają mnie niemiłosiernie i jak dotąd regularne kremowanie rąk nic na nie nie pomagało. Gdy na dworze zaczyna być zimno wysusza mi się skóra dłoni do tego stopnia, że na palcu wskazującym zaczyna być chropowata i wygląda, jakbym wcale o siebie nie dbała, a przy paznokciach kciuków pęka i tworzą mi się bolesne ranki. Nie są one wielkie, ale wykonywaniu wszelkich czynności domowych zawsze towarzyszy dyskomfort. Ponieważ klasyczne środki jakoś mi nie pomagały (szczególnie, że wiele maści, nawet tych aptecznych za bazę ma alkohol), w tym roku postanowiłam się pobawić w zielarkę. Przyznam, że dopiero wtedy, gdy zaczęłam szukać przepisu na kremy/maści łagodzące na AZS dla Młodszego - po dokonaniu przykrego odkrycia, że trudno go czymkolwiek wysmarować, bo większość maści w pierw...

Jaja dinozaurów

Dzisiaj dużo zdjęć. Ale też, przede wszystkim, pomysł na przygotowanie dzieciom zajęcia na zaś. Od razu do zabawy się nie nadaje, a poleżeć może. Skamieniałe jaja dinozaurów są banalnie proste w przygotowaniu, a zapewniają rozrywkę na czas długi. Niestety trzeba zacząć od zdobycia małych figurek dinozaurów - lepiej mniejszych, niż większych, bo wtedy z jednej objętości mieszanki wychodzi więcej jaj. Ja troszkę się naszukałam, ale znalazłam bardzo fajny zestaw figurek Tomy z filmu "Dobry dinozaur". Są naprawdę maleńkie, ale bardzo estetyczne, z porządnego plastiku. Przydadzą nam się do jeszcze innych projektów i do zwykłej, codziennej zabawy. Co do "kamiennej" mieszanki. Składniki: - 2 szklanki mąki - 1 szklanka soli - 1 szklanka fusów po kawie - 1 szklanka wody (i jeszcze trochę pod ręką) Z kawą mam o tyle dobrze, że z mojego ekspresu wychodzą pastylki, które już nie za wiele wilgoci zawierają w sobie. Łatwo je więc bardziej wysuszyć i przechować do c...