Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2017

Domowa ciastolina

Miało być już wcześniej, ale nic to, przy okazji mój produkt przeszedł próbę czasu. Zaglądam uparcie na anglojęzyczne blogi/strony dotyczące sensomotorycznych zabaw dla dzieci. Nie pytajcie dlaczego nie na polskie. Tak po prostu jest. I nie szkodzi, że przez to będę czasem musiała tłumaczyć o co chodzi, albo adaptować przepisy do naszych warunków. Taki mój wybór i już.  Przepisów na domową ciastolinę znalazłam przynajmniej kilka, ale niektóre wymagały gotowania. Uznałam więc, że na pierwszy ogień pójdzie taki bez gotowania. Jak nie wyjdzie, to chociaż mniej czasu zmarnuję. Nie będę robić tajemnicy. Nie zmarnowałam ani sekundy. 1. Potrzebne będą - 2 filiżanki mąki (ja mam taką miarkę o pojemności 100 ml) - 1 filiżanka soli - 1 łyżka kamienia winnego [cream of tartar] (co to?  https://pl.wikipedia.org/wiki/Wodorowinian_potasu ) - 2 łyżki oleju - 2 filiżanki gorącej wody - barwniki spożywcze W kwestii kamienia winnego... Ci, co lubią wszystko eko, organiczn

Palcem malowane

Nie nadążam za tym, co chciałabym spisać. Temat posta miał być dzisiaj inny, ale zaszła bieżąca potrzeba wypróbowania jednego przepisu, a efekt był tak urzekający, że padło na farbki-samoróbki. Pomysłów na to, co ze sobą zmieszać, żeby nie robić w domu zapasów bezpiecznych dla małych dzieci farbek do malowania jest mnóstwo. Szczerze, już po wypróbowaniu tej najprostszej metody, zastanawiam się głęboko po co wydawać tyle kasy na farby. Jakby ie było, za zestaw 3 kolorów farbek do malowania palcami dla dziecka w wieku 1+ (z jakimiś kartami do pseudo własnej twórczości) zapłaciłam ostatnio z 30 zł. A poszły jak woda... Młodszy jest za to obecnie w fazie radosnej twórczości i z niżej opisanym, domowym zestawem rozkładamy się po 3x dziennie... 1. Weź 1 filiżankę mąki, tak z grubsza, tu można działać na oko. 2. Wlewaj do niej wodę, cały czas mieszając. Chcesz uzyskać konsystencję gęstej śmietany. Mi się za pierwszym razem trochę chlupnęło, ale i tak wyszło nieźle. 3. Po

Jack Sparrow na topie

Przez ostatnie 2 lata bohatersko znosiłam przebieranie się starszego za Harry'ego Pottera. Okazji po temu było kilka, a strój nietrudny do wykonania, bo w lumpeksie, dokładnie wtedy, gdy tego potrzebowałam, trafiłam na oryginalny, licencjonowany płaszcz z filmu (o mojej sympatii do zakupów w second handach, czy jak je kto lubi nazywać jeszcze będzie, choć nie zamierzam iść w stronę blogerstwa modowego. Skończyliśmy jednak czytać całą serię Harry'ego, z ósmą częścią włącznie, i Starszy z entuzjazmu do czarowania wyrósł. W to miejsce błyskawicznie wskoczył nowy idol - Jack Sparrow.  Nie było więc zaskoczenia, gdy oznajmił, że za niego zamierza się przebrać na tegoroczny bal karnawałowy. Babcia została zaangażowana w strój, ja zajęłam się włosami, atacie przypadła szpada. A jak przygotować taki strój we własnym zakresie? Koszula z szerokimi mankietami, najlepiej damska, tutaj po babci. Spodnie bawełniane, luźne, zwężone w pasie z zakamarków strychu. Kamizela z rozpina

Masa solna

Nadarzyła się idealna okazja, aby zapoznać Starszego z masą solną. Lepić różności lubi bardzo, ale do tego wykorzystuje głównie ciastolinę, która wprawdzie pozostawiona na zewnątrz też twardnieje. Jednak w tym przypadku chciałam, żeby poznał masę nieco bardziej tradycyjną. Cel: upominki z okazji Dnia Babci i Dziadka. Masę solną zna chyba każdy. A przynajmniej każdy pewnie o niej słyszał. A każdy powinien choć raz coś z niej zrobić. Poszperałam trochę w internecie, bo, jak to ja, nigdy nie robię nic dokładnie tak jak nakazano. I znalazłam ociupinkę zmodyfikowany, w stosunku do tradycyjnego (mąka, sól, woda) przepis. 1. Składniki: - 2 filiżanki (ok. 100 ml objętości) mąki - 1 filiżanka soli - 3/4 filiżanki wody - 2 łyżki oleju - barwnik (ja stosuję spożywcze) 2. Zagnieć wszystkie składniki z wyjątkiem barwnika. Wodę też dodawaj stopniowo, mąki są różne i niektóre wchłaniają wodę bardziej, inne mniej. Tu się trzeba zdać trochę na czuja. Należę do osób wygodnych,

Projekt LEGO

Mój starszy syn, odkąd w wieku 4 lat zaczął budować z LEGO, nie może przestać. Początkowo budował zgodnie z instrukcją, a potem zawsze następowała dekonstrukcja, żeby znów można było od początku do tej instrukcji sięgnąć.  Minęło ponad 5 lat i instrukcja potrzebna jest już tylko za pierwszym razem. Później, w większości przypadków, klocki lądują w wielkiej skrzyni z toną wszystkich pozostałych. Nie, nie idą w odstawkę. Wręcz przeciwnie, Starszy wykorzystuje je do własnych twórczych poszukiwań, od których ciężko o oderwać.  Od kiedy jednak Młodszy jest na świecie, żeby Starszy nie czuł się poszkodowany, realizujemy wspólne, wieczorne piątkowe projekty. Najczęściej plastyczne, na aktualną okazję, lub tak po prostu. A ja będąc stale w poszukiwaniu inspiracji, trafiam niekiedy na inne pomysły, niż zamierzałam. I tak na Pintreście napotkałam na przyrządy "papiernicze" wykonane z LEGO. Była nawet instrukcja wykonania, ale synu uznał, że da radę sam. I tak powstała karb

Mandarynki i ich skrzynki

Nieodmiennie, co rok, oczekuję na moment, gdy w Lidlu pojawią się mandarynki w takich siermiężnych skrzynkach. Te mandarynki smakują mi zdecydowanie bardziej niż inne dostępne na wagę. A do tego dobrze się obierają. Spożycie mamy więc w domu duże... Potem zostają puste skrzynki. Trzymają się dosyć solidnie, więc już jakiś czas temu postanowiłam znaleźć dla nich zastosowanie. A możliwości okazało się być mnóstwo, bo taka skrzyneczka fantastycznie sprawdza się jako przybornik na przedmioty niewielkiego gabarytu. Trzymam więc w nich kosmetyki w łazience na blacie, a przy łóżku zestaw pielęgnacyjny dla Młodszego. W obszernej szufladzie w kuchni włożonych mam kilka skrzyneczek, a do nich przyprawy (a tych mam sporo). W ten sposób łatwiej w szufladzie posprzątać, gdy coś się rozsypie. Mam ze skrzynki na mandarynki przybornik na nici i inne gadżety związane z szyciem. I wreszcie mam skrzyneczki w spiżarni na drobniejsze zapasy. W spiżarni, w której stoją po prostu głębokie regały, a nie

Wchłonął mnie Pinterest

Zakochałam się w Pinterście. Nie potrafię powiedzieć, czy można go uznać za medium społecznościowe. W pewnym sensie tak. Nie czuć tu jednak presji o lajki. Po prostu dzielisz się swoimi pomysłami, podpatrujesz pomysły innych, dajesz się zainspirować. Wsiąkłam totalnie. Przeglądam, co mi podpowiada w wybranych przeze mnie kategoriach. Ale przede wszystkim pozwala uporządkować to, co inspirującego - na bazie grafiki znaleźć można w sieci. Tworzę własne tablice i umieszczam na nich pomysły, które chciałabym zrealizować. Albo taki, które już zrealizowałam. I nieodmiennie odkrywam, że tak mało jest  czasu, a tyle do zrobienia. Takimi realizacjami też będę się tu dzielić. Już rozpoczęłam przygotowania...

Popłuczyny

O tym, że podczas gotowania w wodzie warzywa tracą sporo substancji odżywczych, wie już chyba każdy. Że lepiej gotować na parze. A jak w wodzie, to w niewielkich ilościach. Co się jednak dzieje z tymi wypłukanymi z warzyw minerałam i witaminami? Przecież nie wyparowują, tylko zostają w tej wodzie. A co w większości przypadków robimy z tą wodą? Chlup do kanalizacji... Nie, nie zamierzam zachęcać do jej picia. Sama nie próbowałam - może warto? Jednak odkąd jestem szczęśliwą posiadaczką przydomowego ogrodu (oraz niestety szamba, o czym zaraz) odkryłam inne spojrzenie na wiele codziennych spraw. Skoro woda po warzywach, ale także taka po gotowaniu makaronu (tutaj znam kilku amatorów picia jej z dodatkiem mleka), zawiera w sobie coś więcej niż H2O, warto podzielić się nią z roślinami. Latem dokarmiałam w ten sposób moje płody rolne i chyba im smakowało. Zimą odpuściłam sobie latanie z garnkiem na dwór, ale to z kolei owocuje częstszym wylewaniem do zlewu. Podlewam trochę rośliny domowe,

Sprytny suwak

Skończyły mi się woreczki do mrożonek. W nieskończoność zapominałam kupić. W końcu, jest, w Lidlu w alejce po drodze. Pakuję do wózka, płacę i do domu. No, żeby to szlag. Woreczki strunowe, z suwakiem, z opisu wielokrotnego użytku. Czułam w kościach, że to nie dla mnie, ale akurat sprawa była aktualna, więc nic mi nie pozostało. Oczywiście czegoś, co jest półpłynne, zapas sosu warzywnego to był chyba, czysto do woreczka zapakować się nie dało. Musiałabym mieć trzecią rękę, ale nie jestem efektem eksperymentów genetycznych. Zwykły woreczek do mrożonek wywijam sobie zwykle na jakąś miskę i chochelką wlewam. Tu się nie dało, bo "struna" taki manewr uniemożliwiała. Próby wlewania, trzymając jedną ręką, bądź co bądź, miękki woreczek, skończyły się nadprogramowym sprzątaniem... Woreczki z sosem trafiły do zamrażarki. Pomroziłam kilka innych rzeczy, niekoniecznie tego samego dnia i przyszedł czas na sukcesywne spożywanie zawartości woreczków... Pierogi bez problemu z nich wydobyła

Potrzeba samorealizacji

Zawsze miałam takie skłonności, ale ostatnio szczególnie silna jest moja potrzeba wykonywania robótek ręcznych, sprawdzania, co warto przetestować razem z dziećmi albo po prostu zrobić coś dla siebie. Do tego jeszcze nie lubię marnować, więc dom mam pełen przydasiów, które błagają o to, aby w końcu je wykorzystać. Powoli w nich tonę... Miałam taką przeuroczą wizję, że po przeprowadzce do nowego domu w moim życiu w końcu zapanuje porządek. Poczytałam sobie nawet stosowną literaturę, żeby przygotować się do tematu. Jest taka pozycja "Magia sprzątania" Marie Kondo, którą po tak uroczym tytule, aż chce się przeczytać i doświadczyć tego cudu. Przeczytałam. Dowiedziałam się, że podstawą jest wyrzucanie, najlepiej wszystkiego i dziękowanie skarpetkom za to, że tak dobrze mi służą... Ironizuję, ale mniej więcej takie wnioski można z tej książki wyciągnąć. Z tym wyrzucaniem, to naprawdę nic odkrywczego. Jeśli wszystko wyrzucisz z domu, będziesz mieć idealny porządek - logisch.