Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2017

Niby-ciastolina

Nie będę tak złośliwa i nie każę Wam znów tak dużo czytać. Dzisiaj szybka akcja ciastolinowa. A w zasadzie niby-ciastolinowa, bo mamy ze Starszym mieszane uczucia co do efektów. Składniki: - odżywka do włosów - skrobia ziemniaczana - kilka łyżek zwykłej mąki W zasadzie przepis, na którym bazowałam, mówił o użyciu samej skrobii w połączeniu z odżywką w stosunku 2:1. Problem polega jednak na tym, że połączenie skrobii z płynem daje coś na pograniczu cieczy nienewtonowskiej. Czyli owszem, dało się to super fajnie zagnieść, ale po chwili przestawało trzymać kształt i masa się nieco rozpływała. Dodatnie większej ilości skrobii z kolei powodowało zbytnie kruszenie się całości, więc o zabawie jak ciastoliną nie było już mowy. Żeby jednak nie zmarnować wszystkiego, postanowiłam dodać kilka łyżek zwykłej mąki, która pozwoliła lepiej utrzymać całość "w kupie". Barwniki oczywiście też dodałam. Starszy był efektem początkowo zachwycony, bo masa jest rzeczywiście bardzo del

Pampersowy śluzoglut

Wiem, trochę się zaniedbałam z postami, ale kilka projektów jest aktualnie w toku i niestety do czasu ich zakończenia nie mogę niczego na ich temat napisać, bo nie wiem, jakie będą efekty... Niemniej jednak zrobiliśmy ostatnio ze Starszym test na nieco zmodyfikowanego gluta (jeśli nie wiecie jeszcze, jak zrobić perfekcyjnego gluta , to przeczytajcie koniecznie) i wyszedł ciut inny, ale zachwycający - jeśli w ogóle można się taką oślizgłą masą zachwycać... Ponieważ test wypadł pozytywnie, zaprośliśmy jego znajomych do zabawy - po co robić bajzel w kilku domach, skoro można w jednym ;-). Zaglądaliście kiedyś do pampersa? Albo innej pieluszki jednorazowej? I nie mówię tu o pieluszkach będących w trakcie użycia... Ich wykorzystanie do robienia śluzków odradzam ;-). Ale jeżeli macie gdzieś jakąś nadwyżkową pieluszkę jednorazową, to spróbujcie. Mi akurat zostało kilka sztuk rozmiaru, z którego Młodszy wyrósł. Od razu zaznaczam, że był to Pampers klasyczny w rozmiarze 3, bo nie testo

Perfekcyjny glut

Dzisiaj będzie dużo. Trochę zdjęć, choć mniej, niż pierwotnie miałam w zamiarze. Trochę rozważań. Trochę treści naukowych, ale mam nadzieję, że zrozumiałych. Wszystko zaczęło się od tego, że jak się człowiek upublicznia z tym, co porabia, to potem jest w różne rzeczy wrabiany ;-). Dzięki Angelika! Pretensji nie mam jednak żadnych, bo raz, że to dla dzieciaków do szkoły, dwa, że miałam okazję naprawdę wgłębić się w temat. Poszło o wyprodukowanie sporej ilości glutków (której to nazwy ścierpieć nadal nie mogę, ale najwyraźniej jest ona powszechnie zrozumiała, więc się poddaję). A skoro spora ilość, to trzeba było pomyśleć o tym, żeby nadmiernie nie pójść w koszta, a do tego nadmiernie się nie narobić. W pierwszej kolejności chciałam ograniczyć zakupy kleju. Jednak rozsądek podpowiedział mi, żeby w tej sytuacji sobie jednak odpuścić. Pisałam o tym tutaj:  http://doit-testit.blogspot.com/2017/06/klej-wersja-zrob-to-sam.html Drugą sprawą było użycie boraksu. Mimo, iż o boraksie  s

Klej - wersja zrób to sam

Przymierzałam się już wcześniej ze zwykłej ciekawości. Niedawno zaistniała jednak gwałtowna potrzeba przetestowania przepisu w nadziei na oszczędności przy przygotowaniu dużej ilości glutków. W opisie pojawiały się informacje, że ponoć taka mikstura nadaje się w zastępstwie klejów "glutkowych" powszechnie stosowanych. No, i że skleja - przynajmniej materiały papiernicze - jak należy. Składniki: - 1/3 szklanki cukru - 1 szklanka mąki - 1 łyżeczka octu winnego - 1,5 szklanki wody Świtało mi w tyle głowy, że, patrząc na skład, coś może pójść nie tak, ale... 1. Wsypać suche składniki do garnka i wymieszać. 2. Stopniowo, cały czas mieszając, dodawać wody. Tak, żeby nie było grudek. 3. Dodać ocet, wymieszać i podgrzewać na średniej temperaturze. Mieszać, mieszać, co jakiś czas mieszać. Żadnych grudek. 4. W efekcie konsystencja powinna się zagęścić i przypominać mniej więcej "kupny" klej w płynie. Całość wystudzić. Potem można używać. Trzeba przyznać,

Układanka

Dzisiaj Dzień Dziecka, więc będzie o takiej jednej układance. Młodszy dostał ją od Zająca. Jak to układanka, jest zestawem elementów - w tym przypadku drewnianych - o różnych kolorach i kształtach. Żadne zaskoczenie. W pudełku nadrukowane są obrysy poszczególnych kształtów, co ułatwia ich powtórne umieszczenie na miejscu. Choć przyznam, że większość dorosłych, którzy dopadli się do dziecięcej zabawki miała początkowo problem, żeby temat ogarnąć. Kształty te, jak widać nieco przypominają zwierzątka, aczkolwiek bez użycia wyobraźni, ciężko tu mówić o rzeczywistym podobieństwie. I to jest fajne, bo Młodszy sam sobie te kształty ponazywał. Są oczywiście opcje dosyć oczywiste jak żyrafa, słoń, lew, kotek (niebieski i ciemnoniebieski), jest hipcio mały i duży, jest krokodyl zielony (jak żabka kum kum). Ale jest też krokodyl różowy (!), potworek żółty oraz, mój ulubiony, piesek z pupką i ogonkiem. Ten ostatni z wymienionych, to widoczny w pudełku jasnozielony kształt... Układanka