Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2017

Wpienione obrazki

Zgodnie z programem nauczania, w klasie Starszego robili ostatnio eksperymenty z sodą i octem, robiąc jakieś butelkowe potwory. Postanowiłam więc w tej kwestii pójść za ciosem i przy pomocy tych właśnie składników stworzyć coś nieco trwalszego niż zalany pianą butelkowy potwór. Do tego celu potrzebne nam były: - soda oczyszczona - ocet - barwnik spożywczy (choć na moich ulubionych stronach sugerują akwarele w płynie, ale barwnik spożywczy wychodzi zdecydowanie taniej) - woda - papier do akwareli - pojemniczki (my wykorzystaliśmy plastikowe pudełko po jajkach) - większy pojemnik (może być plastikowe pudełko), do którego zmieści się nasz arkusz papieru - pipeta 1. Wsypujemy po łyżeczce sody do pojemniczka na każdy kolor, którego zamierzamy użyć. Wlewamy tyle samo wody lub ciut więcej. Dodajemy barwnik spożywczy i mieszamy. Soda osiądzie na dnie pojemnika, nie rozpuści się. 2. Pędzel w dłoń i tak stworzonymi farbami malujemy cokolwiek. Ważne, aby na pęd

Piaskownica w domu

Kurczę, chyba nie ma nic prostszego do zrobienia z dziećmi w domu. Piasek kinetyczny, który w sklepach przeżywa kolejną młodość, kosztując przy tym średnio 30 zł/kg, to hit, jakby był niespotykaną nowością. Ze złota chyba jest... A przecież można taniej i do tego bez specjalnego zachodu. Potrzeba tylko (podaję proporcje wyjściowe, większą ilość wystarczy odpowiednio odmierzyć): - 1 szklanka piasku - 4 łyżki mąki ziemniaczanej (w anglojęzycznych przepisach mowa jest o skrobi kukurydzianej, ale u nas powszechniejsza jest po prostu skrobia ziemniaczana, zwana niepoprawnie mąką) - 4 łyżki oliwki dla niemowląt 1. Piasek powinien być jak najdrobniejszy, ja testowałam przepis na piasku do akwariów (koszt 1-2 zł/kg), ale może być każdy drobniutki piasek. Oliwka dla niemowląt dowolna, więc bez przepłacania zwykła Bambino. Po skalkulowaniu kosztów własnych wyszło mi ok. 7 zł/kg gotowego piasku kinetycznego... 2. Do miski wsypać najpierw piasek i mąkę ziemniaczaną i rozetr

Po prostu flubber

Każdy, pisząc o zabawie tą masą plastyczną o tym wspomina... Znacie film "Flubber"  z Robinem Williamsem? A jego wcześniejszą, dużo starszą wersję z 1963 r.? Nieważne, ważna jest zabawa :-).  Ale zanim do niej przejdę, kilka słów o nazewnictwie - takie zboczenie zawodowe. W języku angielskim istnieje przynajmniej kilka określeń na to, co tym razem tworzymy: slime, silly putty, flubber, żeby wymienić najpopularniejsze. U nas, na wszystko, niezależnie od właściwości danej masy plastycznej, mówi się glutek. Ja dla masy o poniższym składzie pozostanę przy flubberze. Daje się po polsku ładnie odmieniać (to dla mnie ważne) i, jeśli pokusicie się, żeby samemu spróbować, najlepiej oddaje charakter tej masy. To jest właśnie taki flubber. Potrzebne będą: - dwa pojemniki jednorazowe (wiaderko po twarożku, większe opakowanie po jogurcie...) - 1 filiżanka kleju do majsterkowania (u nas sprawdził się Colorino Kids, ale podobno dobry jest też Astra Creativo albo zwykły wikol)

Boraks a bezpieczeństwo

Boraks jest produktem kontrowersyjnym. Choć w zasadzie problem stanowi pierwiastek w jego składzie, czyli bor. Z jednej strony znajdzie się rzesza jego entuzjastów jako środka nawet do leczenia artretyzmu. Z drugiej mamy osoby, które będą krzyczeć o jego toksyczności. A prawda leży gdzieś po środku, i tak jest nie tylko w tym przypadku. Nie lubię wyważać otwartych drzwi, więc zachęcam więc tutaj do lektury "analizy porównawczej" kart charakterystyki boraksu i zwykłej soli kuchennej: https://zielonyzagonek.pl/boraks/ . Daje ona pewne pojęcie o otaczającym nas świecie i "wszechobecnych zagrożeniach". Ja ze swojej stron chciałabym dodać jeszcze tyle, że z racji wykonywanego zawodu (jestem tłumaczem) i preferencji tematycznych w wykonywanych tłumaczeniach (medycyna, farmacja, chemia) niejedną kartę charakterystyki substancji przeczytałam. A każda substancja takową posiada. I powiem Wam, że gdyby tylko nimi się w wyborach kierować, to marny byłby nasz los. Z niczego

Książkowa przyroda

Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma, a ja w domu... Nie, no mam po prostu jednego psa, ale także lekkie zboczenie zoologiczne, bo w liceum, to ja w klasie biol-chem byłam. Ostateczne wykształcenie raczej pokrewne nie jest, ale posiadana wiedza z tego zakresu i podtrzymywane zainteresowanie się przydaje. Ogólnie dobrze jest mieć zainteresowania inne niż sama praca i wychowywanie dzieci, bo to pozwala zachować otwartość umysłu. A to ważne, bo tylko w ten sposób mogę otwierać umysły moich dzieci, zachęcać do dociekliwości i rozbudzać kreatywność. I dlatego nie tylko piszę o zagniataniu, malowaniu i wycinaniu, ale czasem wspomnę też o książkach, choć być może niekoniecznie tych dedykowanych ściśle dzieciom z określonej grupy wiekowej. Dzisiaj kilka pozycji, które nabyłam dla siebie, z myślą jednak, że być może kiedyś Starszy lub Młodszy z potrzeby chwili do nich zajrzą. To jakie w końcu te książki kupiłaś, powitał mnie syn, zerkając na pakunek w bagażniku, do którego ładow

Mgławica w słoiku

Z gatunku: rzeczy niepotrzebne, ale całkiem fajne. Mgławica albo też galaktyka w słoiku. Przygotowania łatwe i przyjemne, choć nie uniknęliśmy błędów. Potrzebne są  - farby, najlepiej takie, które rozcieńczone z wodą tworzą nieprzejrzysty, mleczny roztwór. My zastosowaliśmy tempery. - brokat - duże waciki - słoik - pojemniczki do mieszania farb 1. Wybrane kolory farb wymieszać w pojemniczkach z wodą. Naszym błędem była nadmierna swoboda w ich doborze - lepsze są kolory ciemniejsze - chodzi o kontrast. 2. W słoiku umieszczamy warstwę wacików... 3. ... i zalewamy wybranym kolorem,... 4. ... i posypujemy brokatem. I tak, zmieniając kolory, aż do pełna. Efekt byłby lepszy z ciemniejszymi kolorami, ale jest, jak wyszło. A to, co wyszło to i tak dobry pretekst do rozmowy o kosmosie 😉.

... i z sercem

Dzisiaj moje preferencje sercotwórcze. Łatwiejsze. Tym razem potrzebne są paski papieru o szerokości ok. 1,5 cm do 3 cm. Im szerszy pasek, tym musi być dłuższy. Na taki 3 cm zużywam mniej więcej cały dłuższy bok kartki A4. w przypadku węższych pasków proporcjonalnie mniej. Pasek trzeba pozwijać naprzemiennie wzdłuż przyprostokątnej i przeciwprostokątnej trójkąta, tak jak pokazałam na zdjęciach, aż do uzyskania właściwej grubości (ok. 7-10 razy). W ostatnim kroku konieczne jest zwykle docięcie paska. Następnie należy zagiąć rożek tej końcówki, aby całość elegancko wpasować w "kieszonkę" trójkąta. Na koniec uzyskujemy taki oto samotny trójkącik. Obcinamy biedakowi "różki", zaokrąglając je lekko. I teraz, trzymając jedną ręką za obcięte "różki", a drugą chwytając kciukiem i palcem wskazującym, wciskamy górną część palcem wskazującym, aby utworzyć zagłębienie. Palce bolą. Może komuś z dłuższymi paznokciami przychodzi to łatwiej. Ja znalazłam

Od serca...

Szybko, szybko, byleby nie tracić na systematyczności, bo inaczej kaszana... A tu jeszcze praca, taka regularna, za pieniądze czeka... Zbliżają się Walentynki, które wbrew panującej modzie na negację wszystkich napływowych świąt poślednich, uważam za zwyczaj po prostu miły, choć faktycznie słabo wpisujący się w aurę panującą w naszym kraju o tej porze roku. Jest to jednak okazja, by ten sezon nieco podkolorować i syna Starszego do tego celu zatrudniłam. Poszliśmy w produkcję serduszek, a jakże, z papieru, bo na Pintreście akurat wchodziły mi w oczy. A że synu lubi origami, okazały się jak znalazł, choć w rezultacie każde z nas tworzyło inną metodą. Tę przedstawioną poniżej preferował Starszy. 1. Potrzebny jest kawałek papieru w kształcie kwadratu. Przetestowaliśmy różne wymiary, ale najfajniejsze, najkształtniejsze serduszka wychodzą z takich o boku 7-10 cm. Większe wydają się przesadzone, na mniejszych trudno wykonać ostatni krok... 2. Taki kwadrat składamy na pół.