Przejdź do głównej zawartości

Ekstrakt waniliowy

Mam swoje zboczenie zawodowe. Pewnie większość osób, podchodzących z pasją do swojej pracy, takie ma. Choć jestem tłumaczem raczej niemieckiego, to angielski jest mi bynajmniej nieobcy i rzadko kiedy potrafię w spokoju obejrzeć film, nie wychwytując jakichś uchybień tłumaczeniowych. Moim absolutnym faworytem, sprzed kilku ładnych lat z resztą, był film "Cool runnings" (o jakże wdzięcznym polskim tytule "Reggae na lodzie"), w którym tłumacz uparcie nie próbował zrozumieć kontekstu i każde wykrzyknienie "cool" przetłumaczył dosłownie jako "chłodne"... A było tego w tym filmie dużo. I tak to, chyba w Polsacie, poszło.

Inne kwiatki oferuje mi ostatnio również Cbeebies, na którym to kanale Młodszy wciąga serię "Kucharz duży, kucharz mały". Żałuję, że sobie nie zapisałam, ale jak sobie przypomnę, to do posta dorzucę. Tutaj też zatrudniony jest jakiś geniusz, który uznał, że wie lepiej i uprawia jakieś własne słowotwórstwo.

I tu dochodzimy do sedna sprawy, bo ja, jak się okazuje też takim językowym geniuszem bywam - aczkolwiek, na całe szczęście - tylko w odmętach własnego umysłu i żadnemu klientowi takiej bzdury nie opchnęłam.

Gotuję i piekę. Dużo i chętnie. Wolę zrobić sama niż kupić i takie tam. W związku z czym nierzadko korzystam z cudowności wanilii, a że wygodna jestem - raczej ekstraktu waniliowego. Drogie to draństwo jest - o tym jednak za chwilę. I na takim to ekstrakcie jak wół zawsze napisane jest Bourbon Vanilla. A niekiedy i na innych produktach dodatkiem wanilii też się taki napis pojawia. Bywa też, że jest przetłumaczone "wanilia burbońska". I tak to do niedawna żyłam sobie w przekonaniu, że chodzi tutaj o jakąś konkretną odmianę wanilii.
To przekonanie trwało we mnie do momentu, kiedy - z uwagi na zużycie i koszt małej flaszki - postanowiłam, że sama sobie ekstrakt waniliowy zrobię. Ekstrakt, więc na bazie alkoholu, najlepiej mocnego. Może być zwykła wódka. Ale najlepiej - bourbon! Bourbon Vanilla to nie żadna odmiana wanilii, ale ekstrakt z wanilii zrobiony na bazie bourbona.

Ponieważ jednak miało być taniej, i nie wiadomo było czy wyjdzie, zamiast bourbona wzięłam whisky, żadne górne półki.

Wzięłam 4 laski wanilii, rozkroiłam je wzdłuż, wydłubałam nasionka i całe strączki razem z tymi wydłubanymi ziarenkami włożyłam do 250 ml buteleczki whisky.
Zamknęłam, wstrząsnęłam i odstawiłam w ciemny kąt. Podczas wizyt w spiżarni co jakiś czas tą flaszką potrząsałam.
Po 4 tygodniach ekstrakt był gotowy. Ale siedzi sobie dalej w spiżarni, bo jeszcze zużywam resztki kupnego. Mój własny jednak obwąchałam i pachnie obłędnie.

P.S. Za zmianę barwy alkoholu odpowiada wanilia. Żadne filtry.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Piankolina - chmurkolina

   Wyjątkowo szybka akcja zabawowa, gdy ma się potrzebę odrobiny spokoju od dzieci w szale przygotowań świątecznych. Albo jakichkolwiek innych. A dzieci odmawiają już współpracy w zakresie sprzątania ;-). Już jakiś czas temu zaopatrzyłam się w piankę do golenia. Nie, nie zużyłam mężowi, bo on używa żelu, a tutaj pianka jest wskazana... Zapas skrobi ziemniaczanej, z racji naszych różnych zabaw, posiadam nieco większy niż wskazywałby na to zdrowy rozsądek... Do tej zabawy potrzebne są, jak wynika z powyższego: - 1 opakowanie pianki do golenia - 1 kg skrobi ziemniaczanej - duży pojemnik, w którym da się te dwa produkty wymieszać Piankę wyciskamy do pojemnika. W całości. Wsypujemy skrobię ziemniaczaną i mieszamy. I, jak dla mnie, to jest ten najfajniejszy moment... Na anglojęzycznych blogach ta masa nazywana jest cloud dough , czyli chmurkowe ciasto . Po polsku funkcjonuje piankolina , pewnie od zastosowania pianki do golenia. Do mnie skojarzenie z chmurami przemawia ...

Maść z mniszka na ratunek

Lato, jakie by w tym roku nie było, ewidentnie zbliża się ku końcówce. Chłody pomału nadchodzą, a dla mnie niestety wiąże się to z problemami skórnymi. Niby nie są one jakieś wielkie, rzucające się w oczy, ale wkurzają mnie niemiłosiernie i jak dotąd regularne kremowanie rąk nic na nie nie pomagało. Gdy na dworze zaczyna być zimno wysusza mi się skóra dłoni do tego stopnia, że na palcu wskazującym zaczyna być chropowata i wygląda, jakbym wcale o siebie nie dbała, a przy paznokciach kciuków pęka i tworzą mi się bolesne ranki. Nie są one wielkie, ale wykonywaniu wszelkich czynności domowych zawsze towarzyszy dyskomfort. Ponieważ klasyczne środki jakoś mi nie pomagały (szczególnie, że wiele maści, nawet tych aptecznych za bazę ma alkohol), w tym roku postanowiłam się pobawić w zielarkę. Przyznam, że dopiero wtedy, gdy zaczęłam szukać przepisu na kremy/maści łagodzące na AZS dla Młodszego - po dokonaniu przykrego odkrycia, że trudno go czymkolwiek wysmarować, bo większość maści w pierw...

Jaja dinozaurów

Dzisiaj dużo zdjęć. Ale też, przede wszystkim, pomysł na przygotowanie dzieciom zajęcia na zaś. Od razu do zabawy się nie nadaje, a poleżeć może. Skamieniałe jaja dinozaurów są banalnie proste w przygotowaniu, a zapewniają rozrywkę na czas długi. Niestety trzeba zacząć od zdobycia małych figurek dinozaurów - lepiej mniejszych, niż większych, bo wtedy z jednej objętości mieszanki wychodzi więcej jaj. Ja troszkę się naszukałam, ale znalazłam bardzo fajny zestaw figurek Tomy z filmu "Dobry dinozaur". Są naprawdę maleńkie, ale bardzo estetyczne, z porządnego plastiku. Przydadzą nam się do jeszcze innych projektów i do zwykłej, codziennej zabawy. Co do "kamiennej" mieszanki. Składniki: - 2 szklanki mąki - 1 szklanka soli - 1 szklanka fusów po kawie - 1 szklanka wody (i jeszcze trochę pod ręką) Z kawą mam o tyle dobrze, że z mojego ekspresu wychodzą pastylki, które już nie za wiele wilgoci zawierają w sobie. Łatwo je więc bardziej wysuszyć i przechować do c...