Przejdź do głównej zawartości

Po prostu flubber

Każdy, pisząc o zabawie tą masą plastyczną o tym wspomina... Znacie film "Flubber"  z Robinem Williamsem? A jego wcześniejszą, dużo starszą wersję z 1963 r.? Nieważne, ważna jest zabawa :-). 

Ale zanim do niej przejdę, kilka słów o nazewnictwie - takie zboczenie zawodowe. W języku angielskim istnieje przynajmniej kilka określeń na to, co tym razem tworzymy: slime, silly putty, flubber, żeby wymienić najpopularniejsze. U nas, na wszystko, niezależnie od właściwości danej masy plastycznej, mówi się glutek. Ja dla masy o poniższym składzie pozostanę przy flubberze. Daje się po polsku ładnie odmieniać (to dla mnie ważne) i, jeśli pokusicie się, żeby samemu spróbować, najlepiej oddaje charakter tej masy. To jest właśnie taki flubber.

Potrzebne będą:
- dwa pojemniki jednorazowe (wiaderko po twarożku, większe opakowanie po jogurcie...)
- 1 filiżanka kleju do majsterkowania (u nas sprawdził się Colorino Kids, ale podobno dobry jest też Astra Creativo albo zwykły wikol)
- barwnik
-3/4 filiżanki zimnej wody
- 1 łyżeczka boraksu (o wątpliwościach, co do jego użytkowania więcej tutaj: http://doit-testit.blogspot.com/2017/02/boraks-bezpieczenstwo.html)
- 1/2 filiżanki gorącej wody


1. Do pierwszego pojemniczka wlewamy klej, zimną wodę i dodajemy barwnik. Mieszamy, aż klej się rozpuści.


2. Do drugiego pojemnika trafia boraks i gorąca woda. Mieszamy, aż się rozpuści.

3. Następnie, stale mieszając wlewamy klejową mieszaninę do boraksowej. Po kilku sekundach powstanie elastyczna masa. Odlewamy pozostałą wodę i gotowe.


Nagła zmiana koloru na zdjęciach wynika z tego, że za pierwszym podejściem testowałam uniwersalny klej w płynie Pritta i się nie sprawdził. Potem na szybko spróbowałam Colorino, wykorzystując jeszcze gotową mieszaninę z boraksem. A potem raz jeszcze, od początku zrobiliśmy flubbera na świeżo ze Starszym.


Flubbera można zagniatać, ugniatać rwać na kawałki, które ułożone w swoim sąsiedztwie połączą się ze sobą. Upuszczony flubber odbija się, a pozostawiony sam sobie - rozpływa się. Tak, jak w filmie, jest taki trochę żywy.

A co do ilości boraksu w nim zawartego - z mieszaniny pozostawionej w pojemniczku po kilku minutach wytrącają się kryształki, i to całkiem sporo, więc myślę, że w samej masie pozostaje go bardzo niewiele. Ale, jak wspominałam w poście na ten temat - nie bierzemy do ust i grzecznie myjemy rączki po zabawie (a Młodszy i tak na razie obrzydliwy jest i nawet palcem nie chce dotknąć.


A więcej glutów/slime'ów znajdziecie na http://doit-testit.blogspot.com/2018/06/nasze-gluty.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Piankolina - chmurkolina

   Wyjątkowo szybka akcja zabawowa, gdy ma się potrzebę odrobiny spokoju od dzieci w szale przygotowań świątecznych. Albo jakichkolwiek innych. A dzieci odmawiają już współpracy w zakresie sprzątania ;-). Już jakiś czas temu zaopatrzyłam się w piankę do golenia. Nie, nie zużyłam mężowi, bo on używa żelu, a tutaj pianka jest wskazana... Zapas skrobi ziemniaczanej, z racji naszych różnych zabaw, posiadam nieco większy niż wskazywałby na to zdrowy rozsądek... Do tej zabawy potrzebne są, jak wynika z powyższego: - 1 opakowanie pianki do golenia - 1 kg skrobi ziemniaczanej - duży pojemnik, w którym da się te dwa produkty wymieszać Piankę wyciskamy do pojemnika. W całości. Wsypujemy skrobię ziemniaczaną i mieszamy. I, jak dla mnie, to jest ten najfajniejszy moment... Na anglojęzycznych blogach ta masa nazywana jest cloud dough , czyli chmurkowe ciasto . Po polsku funkcjonuje piankolina , pewnie od zastosowania pianki do golenia. Do mnie skojarzenie z chmurami przemawia ...

Maść z mniszka na ratunek

Lato, jakie by w tym roku nie było, ewidentnie zbliża się ku końcówce. Chłody pomału nadchodzą, a dla mnie niestety wiąże się to z problemami skórnymi. Niby nie są one jakieś wielkie, rzucające się w oczy, ale wkurzają mnie niemiłosiernie i jak dotąd regularne kremowanie rąk nic na nie nie pomagało. Gdy na dworze zaczyna być zimno wysusza mi się skóra dłoni do tego stopnia, że na palcu wskazującym zaczyna być chropowata i wygląda, jakbym wcale o siebie nie dbała, a przy paznokciach kciuków pęka i tworzą mi się bolesne ranki. Nie są one wielkie, ale wykonywaniu wszelkich czynności domowych zawsze towarzyszy dyskomfort. Ponieważ klasyczne środki jakoś mi nie pomagały (szczególnie, że wiele maści, nawet tych aptecznych za bazę ma alkohol), w tym roku postanowiłam się pobawić w zielarkę. Przyznam, że dopiero wtedy, gdy zaczęłam szukać przepisu na kremy/maści łagodzące na AZS dla Młodszego - po dokonaniu przykrego odkrycia, że trudno go czymkolwiek wysmarować, bo większość maści w pierw...

Jaja dinozaurów

Dzisiaj dużo zdjęć. Ale też, przede wszystkim, pomysł na przygotowanie dzieciom zajęcia na zaś. Od razu do zabawy się nie nadaje, a poleżeć może. Skamieniałe jaja dinozaurów są banalnie proste w przygotowaniu, a zapewniają rozrywkę na czas długi. Niestety trzeba zacząć od zdobycia małych figurek dinozaurów - lepiej mniejszych, niż większych, bo wtedy z jednej objętości mieszanki wychodzi więcej jaj. Ja troszkę się naszukałam, ale znalazłam bardzo fajny zestaw figurek Tomy z filmu "Dobry dinozaur". Są naprawdę maleńkie, ale bardzo estetyczne, z porządnego plastiku. Przydadzą nam się do jeszcze innych projektów i do zwykłej, codziennej zabawy. Co do "kamiennej" mieszanki. Składniki: - 2 szklanki mąki - 1 szklanka soli - 1 szklanka fusów po kawie - 1 szklanka wody (i jeszcze trochę pod ręką) Z kawą mam o tyle dobrze, że z mojego ekspresu wychodzą pastylki, które już nie za wiele wilgoci zawierają w sobie. Łatwo je więc bardziej wysuszyć i przechować do c...