Wyjątkowo szybka akcja zabawowa, gdy ma się potrzebę odrobiny spokoju od dzieci w szale przygotowań świątecznych. Albo jakichkolwiek innych. A dzieci odmawiają już współpracy w zakresie sprzątania ;-).
Już jakiś czas temu zaopatrzyłam się w piankę do golenia. Nie, nie zużyłam mężowi, bo on używa żelu, a tutaj pianka jest wskazana... Zapas skrobi ziemniaczanej, z racji naszych różnych zabaw, posiadam nieco większy niż wskazywałby na to zdrowy rozsądek...
Do tej zabawy potrzebne są, jak wynika z powyższego:
- 1 opakowanie pianki do golenia
- 1 kg skrobi ziemniaczanej
- duży pojemnik, w którym da się te dwa produkty wymieszać
Piankę wyciskamy do pojemnika. W całości. Wsypujemy skrobię ziemniaczaną i mieszamy. I, jak dla mnie, to jest ten najfajniejszy moment... Na anglojęzycznych blogach ta masa nazywana jest cloud dough, czyli chmurkowe ciasto. Po polsku funkcjonuje piankolina, pewnie od zastosowania pianki do golenia. Do mnie skojarzenie z chmurami przemawia zdecydowanie bardziej. Na swój użytek zamierzam korzystać więc z określenia chmurkolina.
Wracając w tym miejscu do zagniatania - ten moment, gdy miesza się oba składniki, przywodzi mi na myśl zanurzanie rąk w chmurze. Wiem, absurd, ale ta myśl straszliwie mi się podoba.
Potem masa-niemasa przypominać zaczyna nieco bardziej piasek kinetyczny. Rozkrusza się dosyć podobnie, ale ma pewną przewagę nad piaskiem kinetycznym. Można z niej zagnieść naprawdę zwarte kule oraz inne kształty, więc może udawać sztuczny śnieg.
Oczywiście, można też wmieszać do niej barwnik (spożywczy, a jakże). Nie staraliśmy się tutaj jednak uzyskać jednolitego koloru. Wyszedł nam więc subtelny pastelowy efekt, z nieco ciemniejszymi cętkami, odmienny swoją delikatnością od naszych dotychczasowych eksperymentów.
Te masy plastyczne, jak je ogólnie określam, wszystkie są w swoim składzie zbliżone. Nie mówię, że identyczne. Ale punkt wyjścia mają podobny - piasek, mąka, skrobia - czyli coś drobnego, sypkiego, zmieszanego z jakąś formą lepiszcza. Równocześnie, przy niewielkich zmianach w składzie, i generalnie niskich kosztach produkcji, można zapewnić dzieciakom różnorodne doświadczenia sensoryczne, co z całą pewnością w ich rozwoju nie pójdzie na marne.
Już jakiś czas temu zaopatrzyłam się w piankę do golenia. Nie, nie zużyłam mężowi, bo on używa żelu, a tutaj pianka jest wskazana... Zapas skrobi ziemniaczanej, z racji naszych różnych zabaw, posiadam nieco większy niż wskazywałby na to zdrowy rozsądek...
Do tej zabawy potrzebne są, jak wynika z powyższego:
- 1 opakowanie pianki do golenia
- 1 kg skrobi ziemniaczanej
- duży pojemnik, w którym da się te dwa produkty wymieszać
Piankę wyciskamy do pojemnika. W całości. Wsypujemy skrobię ziemniaczaną i mieszamy. I, jak dla mnie, to jest ten najfajniejszy moment... Na anglojęzycznych blogach ta masa nazywana jest cloud dough, czyli chmurkowe ciasto. Po polsku funkcjonuje piankolina, pewnie od zastosowania pianki do golenia. Do mnie skojarzenie z chmurami przemawia zdecydowanie bardziej. Na swój użytek zamierzam korzystać więc z określenia chmurkolina.
Wracając w tym miejscu do zagniatania - ten moment, gdy miesza się oba składniki, przywodzi mi na myśl zanurzanie rąk w chmurze. Wiem, absurd, ale ta myśl straszliwie mi się podoba.
Potem masa-niemasa przypominać zaczyna nieco bardziej piasek kinetyczny. Rozkrusza się dosyć podobnie, ale ma pewną przewagę nad piaskiem kinetycznym. Można z niej zagnieść naprawdę zwarte kule oraz inne kształty, więc może udawać sztuczny śnieg.
Oczywiście, można też wmieszać do niej barwnik (spożywczy, a jakże). Nie staraliśmy się tutaj jednak uzyskać jednolitego koloru. Wyszedł nam więc subtelny pastelowy efekt, z nieco ciemniejszymi cętkami, odmienny swoją delikatnością od naszych dotychczasowych eksperymentów.
Te masy plastyczne, jak je ogólnie określam, wszystkie są w swoim składzie zbliżone. Nie mówię, że identyczne. Ale punkt wyjścia mają podobny - piasek, mąka, skrobia - czyli coś drobnego, sypkiego, zmieszanego z jakąś formą lepiszcza. Równocześnie, przy niewielkich zmianach w składzie, i generalnie niskich kosztach produkcji, można zapewnić dzieciakom różnorodne doświadczenia sensoryczne, co z całą pewnością w ich rozwoju nie pójdzie na marne.
Komentarze
Prześlij komentarz