Przejdź do głównej zawartości

Geody w skorupkach jaj

Wprawdzie my robiliśmy nasz mały projekt na 2 tygodnie przed Świętami, ale ja już od dłuższego czasu, do rozmaitych celów zbieram skorupki po jajkach. Jak się jeszcze zapewne sami przekonać, ich możliwości wykorzystania są tak rozliczne, że wstydem jest wręcz wyrzucać je do śmietnika. A charakter nadchodzących Świąt bez jajka obyć się nie pozwala (Z weganami nie dyskutuję!).

Wracając jednak do naszego projektu. Pomyślałam, że warto dziecku dać sprawdzić, co się będzie działo, gdy rozpuścimy w wodzie kilka substancji i pozostawimy je samym sobie na jakiś czas. W robienie kryształów już się kiedyś bawiliśmy samym boraksem (jeszcze tego nie opisywałam), więc tym razem oprócz boraksu wykorzystaliśmy kilka innych produktów, żeby sprawdzić, czy wszystkie zachowywać się będą tak samo.

Przydadzą się:
- skorupki po jajkach
- po 2 łyżki soli kuchennej, cukru, sody oczyszczonej, a także, jeśli macie, boraksu i siarczanu magnezu
- barwniki

Umieściliśmy nasze skorupki w wytłoczce wyłożonej folią spożywczą (na wypadek wycieków). Każdą z wybranych substancji rozpuściliśmy w kilku łyżkach wody z dodatkiem barwnika. Barwnik przydaje się, żeby łatwiej było rozróżnić poszczególne substancje, a poza tym efekt końcowy jest ciekawszy niż bez niego.


Odstawiliśmy nasze skorupki na bok, żeby nie wadziły i czekaliśmy, czekaliśmy i czekaliśmy. Trzeba się uzbroić w cierpliwość. Potrzeba przynajmniej tygodnia, żeby naprawdę coś zaczęło się dziać. Reszta zależy od panujących warunków i od tego, ile wody Wam się w skorupkach zmieściło. 

Po dwóch tygodniach nasze skorupki zaczęły wyglądać tak, jak na zdjęciu poniżej. Cukier okazał się dla Starszego ogromnym rozczarowaniem. Specjalnie wybrał niebieski, licząc na słodki rezultat w ulubionym kolorze. A tymczasem - klops - powstał syrop. Pozostałe substancje za to wyglądają naprawdę efektownie. Mnie osobiście zaskoczyła soda oczyszczona, która nie tylko pięknie się skrystalizowała, ale zaprezentowała przemianę kolorystyczną.

Na zakończenie należy się jeszcze wyjaśnienie, dlaczego w tytule posta pojawiło się pojęcie "geoda". Otóż geoda to przestrzeń masy skalnej (nasze skorupki) wypełnionej skrystalizowanym minerałem. (Robiąc takie rzeczy z dziećmi, sama też się czegoś uczę :-) ).


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Doświadczenie na misiach

Trochę nieogarnięta ostatnio jestem. Nie moja wina to tym razem, raczej mojego leczenia. Nie mam niestety na to wpływu. Akceptuję stan, jaki jest, żeby się nie frustrować.  Nie zmienia to faktu, że coś tam, choćby ze Starszym działamy.  Robiliście kiedyś doświadczenia na zwierzętach? Wyrywanie nóżek muchom? Słaby żart. Też nie robiłam. Ale są takie zwierzątka domowe, które się świetnie do jednego eksperymentu nadają. Misie-gumisie, Haribo, czy jak je tam sobie nazywacie, a akurat macie pod ręką. Zwłaszcza wtedy, gdy zapowiada się, że jednak się zmarnują, bo nikt już nie chce sięgać do otwartej paczki... Jak tam Wasza wiedza przyrodnicza? Co się stanie, gdy umieścimy po misiu w różnych roztworach? Czy miś w czystej wodzie się rozpuści? Spróbujmy. Przygotujcie 6 pojemników plastikowych/szklanych, co tam macie pod ręką, i do pierwszego wlejcie pół kubka mleka, do drugiego octu, do pozostałych 4 wlejcie po pół kubka wody. W jednym niech woda pozostanie bez dodatków. Do 3 k...

Piankolina - chmurkolina

   Wyjątkowo szybka akcja zabawowa, gdy ma się potrzebę odrobiny spokoju od dzieci w szale przygotowań świątecznych. Albo jakichkolwiek innych. A dzieci odmawiają już współpracy w zakresie sprzątania ;-). Już jakiś czas temu zaopatrzyłam się w piankę do golenia. Nie, nie zużyłam mężowi, bo on używa żelu, a tutaj pianka jest wskazana... Zapas skrobi ziemniaczanej, z racji naszych różnych zabaw, posiadam nieco większy niż wskazywałby na to zdrowy rozsądek... Do tej zabawy potrzebne są, jak wynika z powyższego: - 1 opakowanie pianki do golenia - 1 kg skrobi ziemniaczanej - duży pojemnik, w którym da się te dwa produkty wymieszać Piankę wyciskamy do pojemnika. W całości. Wsypujemy skrobię ziemniaczaną i mieszamy. I, jak dla mnie, to jest ten najfajniejszy moment... Na anglojęzycznych blogach ta masa nazywana jest cloud dough , czyli chmurkowe ciasto . Po polsku funkcjonuje piankolina , pewnie od zastosowania pianki do golenia. Do mnie skojarzenie z chmurami przemawia ...

Maść z mniszka na ratunek

Lato, jakie by w tym roku nie było, ewidentnie zbliża się ku końcówce. Chłody pomału nadchodzą, a dla mnie niestety wiąże się to z problemami skórnymi. Niby nie są one jakieś wielkie, rzucające się w oczy, ale wkurzają mnie niemiłosiernie i jak dotąd regularne kremowanie rąk nic na nie nie pomagało. Gdy na dworze zaczyna być zimno wysusza mi się skóra dłoni do tego stopnia, że na palcu wskazującym zaczyna być chropowata i wygląda, jakbym wcale o siebie nie dbała, a przy paznokciach kciuków pęka i tworzą mi się bolesne ranki. Nie są one wielkie, ale wykonywaniu wszelkich czynności domowych zawsze towarzyszy dyskomfort. Ponieważ klasyczne środki jakoś mi nie pomagały (szczególnie, że wiele maści, nawet tych aptecznych za bazę ma alkohol), w tym roku postanowiłam się pobawić w zielarkę. Przyznam, że dopiero wtedy, gdy zaczęłam szukać przepisu na kremy/maści łagodzące na AZS dla Młodszego - po dokonaniu przykrego odkrycia, że trudno go czymkolwiek wysmarować, bo większość maści w pierw...