Przejdź do głównej zawartości

Bańkowe stwory

Nareszcie pogoda! Nie mogłam się już do czekać, bo dobra pogoda na zewnątrz otwiera kolejne możliwości zabawy. Choćby taki klasyk jak robienie baniek. Ok, można próbować w domu. Ale, kto to potem będzie sprzątał? A zamknąć się w łazience, to już nie to samo... Poza tym, one tak pięknie potrafią odlatywać z wiatrem...

My jednak zaczęliśmy nie całkiem klasycznie, bo bardziej pieniście. Pomysł tak banalny, że aż dziw, że nigdy na to nie wpadłam sama. W internetach wyszukałam.
Wystarczy butelka, choćby po wodzie. U nas dwie, żeby afery nie było. Każdy własną mieć musi. Z takiej butelki należy obciąć denko, albo ciut więcej.
Na taką obciętą butelkę nałożyć starą skarpetę. Polecam mimo wszystko czystą ;-). Ale może być też kawałek jakiejkolwiek nieco grubszej szmatki, wtedy umocować ją gumką recepturką trzeba. Skarpetki są pod tym względem praktyczniejsze. I takie dzieło zanurzyć w wodzie z solidną porcją płynu do mycia naczyń. Tak od serca go tam chlupnąć.
A potem wystarczy dmuchnąć, i wcale siły w płucach do tego nie potrzeba. Ok, Młodszy raczej próbował wciągać, ale jeszcze to załapie. Gdyby nie wiatr, a tego dnia powiewał solidnie, piękne bańkowe węże by nam wyszły. A tak, wiatr każdą nadwyżkę piany nam zabierał...
A niekiedy zrzucał na trawę, co budziło zainteresowanie psiej mordy, która w ogóle jest fanką zżerania baniek.
Gdy takie bańki już się znudziły, Starszy zaczął smarować barwnikami spożywczymi (naszymi ulubionymi) swoją skarpetkę - znaczy tę na butelce - i znów dmuchał, tworząc bardziej kolorowe bańki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Doświadczenie na misiach

Trochę nieogarnięta ostatnio jestem. Nie moja wina to tym razem, raczej mojego leczenia. Nie mam niestety na to wpływu. Akceptuję stan, jaki jest, żeby się nie frustrować.  Nie zmienia to faktu, że coś tam, choćby ze Starszym działamy.  Robiliście kiedyś doświadczenia na zwierzętach? Wyrywanie nóżek muchom? Słaby żart. Też nie robiłam. Ale są takie zwierzątka domowe, które się świetnie do jednego eksperymentu nadają. Misie-gumisie, Haribo, czy jak je tam sobie nazywacie, a akurat macie pod ręką. Zwłaszcza wtedy, gdy zapowiada się, że jednak się zmarnują, bo nikt już nie chce sięgać do otwartej paczki... Jak tam Wasza wiedza przyrodnicza? Co się stanie, gdy umieścimy po misiu w różnych roztworach? Czy miś w czystej wodzie się rozpuści? Spróbujmy. Przygotujcie 6 pojemników plastikowych/szklanych, co tam macie pod ręką, i do pierwszego wlejcie pół kubka mleka, do drugiego octu, do pozostałych 4 wlejcie po pół kubka wody. W jednym niech woda pozostanie bez dodatków. Do 3 k...

Piankolina - chmurkolina

   Wyjątkowo szybka akcja zabawowa, gdy ma się potrzebę odrobiny spokoju od dzieci w szale przygotowań świątecznych. Albo jakichkolwiek innych. A dzieci odmawiają już współpracy w zakresie sprzątania ;-). Już jakiś czas temu zaopatrzyłam się w piankę do golenia. Nie, nie zużyłam mężowi, bo on używa żelu, a tutaj pianka jest wskazana... Zapas skrobi ziemniaczanej, z racji naszych różnych zabaw, posiadam nieco większy niż wskazywałby na to zdrowy rozsądek... Do tej zabawy potrzebne są, jak wynika z powyższego: - 1 opakowanie pianki do golenia - 1 kg skrobi ziemniaczanej - duży pojemnik, w którym da się te dwa produkty wymieszać Piankę wyciskamy do pojemnika. W całości. Wsypujemy skrobię ziemniaczaną i mieszamy. I, jak dla mnie, to jest ten najfajniejszy moment... Na anglojęzycznych blogach ta masa nazywana jest cloud dough , czyli chmurkowe ciasto . Po polsku funkcjonuje piankolina , pewnie od zastosowania pianki do golenia. Do mnie skojarzenie z chmurami przemawia ...

Maść z mniszka na ratunek

Lato, jakie by w tym roku nie było, ewidentnie zbliża się ku końcówce. Chłody pomału nadchodzą, a dla mnie niestety wiąże się to z problemami skórnymi. Niby nie są one jakieś wielkie, rzucające się w oczy, ale wkurzają mnie niemiłosiernie i jak dotąd regularne kremowanie rąk nic na nie nie pomagało. Gdy na dworze zaczyna być zimno wysusza mi się skóra dłoni do tego stopnia, że na palcu wskazującym zaczyna być chropowata i wygląda, jakbym wcale o siebie nie dbała, a przy paznokciach kciuków pęka i tworzą mi się bolesne ranki. Nie są one wielkie, ale wykonywaniu wszelkich czynności domowych zawsze towarzyszy dyskomfort. Ponieważ klasyczne środki jakoś mi nie pomagały (szczególnie, że wiele maści, nawet tych aptecznych za bazę ma alkohol), w tym roku postanowiłam się pobawić w zielarkę. Przyznam, że dopiero wtedy, gdy zaczęłam szukać przepisu na kremy/maści łagodzące na AZS dla Młodszego - po dokonaniu przykrego odkrycia, że trudno go czymkolwiek wysmarować, bo większość maści w pierw...