Przejdź do głównej zawartości

Wikolowa glinka

Jeszcze jest czas, jeszcze zdążycie. Zrobić kilka dodatkowych ozdób na święta. W zeszłym roku męczyliśmy masę solną, choć nie przed Bożym Narodzeniem. W tym roku próbujemy innej, zastygającej na twardo masy.

Wystarczą zaledwie dwa produkty i impreza gotowa:
- Skrobię ziemniaczaną - jak się co poniektórzy mogli już zorientować - trzeba mieć w domu w większych ilościach. Przez całe życie w kuchni nie zużyłam jej tyle, co w tym roku, do tych naszych różnych zabaw.
- Drugim elementem jest wikol. Może być też klej do glutowania, czyli Colorino Kids, czy inny klej do prac plastycznych w płynie. Ja postawiłam tym razem na wikol, uznając, że skoro jest do użycia jednorazowego - czyli zagnieść, rozwałkować, wyciąć i zostawić do zastygnięcia - to tego wdychania kleju tak dużo nie będzie. Okazało się zresztą, że ten wikol obecny mniej już cuchnie niż kiedyś kupowany (wybrałam wersję do stosowania we wnętrzach), więc udało nam się ze Starszym jakoś bardzo nie naćpać ;-).
Wsypałam do miski 0,5 kg skrobi ziemniaczanej, a następnie wlałam do niej prawie pół litra kleju. Powiedziałabym, że nawet ciut mniej.
Dodawałam klej stopniowo, żeby zamiast glinki nie zrobiła mi się papka. Wymagana jest przy tym ręczna robota. Trzeba się w tej masie trochę ubabrać.
Ostatecznie powstać ma zwarta, nieklejąca się do rąk masa. Podzieliłam ją następnie na porcje, dla łatwiejszej obróbki, a całą nieużywaną resztę chowałam na foliowego woreczka - inaczej powierzchnia zbyt mocno wysychała.
Na rozwałkowanym kawałku układałam fragment "dzianiny" - tu: stary sweter. Starszy trochę ten kawałek naciągał, a ja przejeżdżałam po nim (po swetrze znaczy, nie po Starszym) wałkiem mocno dociskając.
Na koniec wystarczyło powycinać foremkami kształty i zostawić do wyschnięcia. Przy grubości 0,5 cm trzeba przyjąć, że porządne zastyganie potrwa z dobę.

Jeżeli chcecie później zawiesić swoje ozdoby na choince, nie zapomnijcie zrobić dziurek zanim masa stwardnieje.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Doświadczenie na misiach

Trochę nieogarnięta ostatnio jestem. Nie moja wina to tym razem, raczej mojego leczenia. Nie mam niestety na to wpływu. Akceptuję stan, jaki jest, żeby się nie frustrować.  Nie zmienia to faktu, że coś tam, choćby ze Starszym działamy.  Robiliście kiedyś doświadczenia na zwierzętach? Wyrywanie nóżek muchom? Słaby żart. Też nie robiłam. Ale są takie zwierzątka domowe, które się świetnie do jednego eksperymentu nadają. Misie-gumisie, Haribo, czy jak je tam sobie nazywacie, a akurat macie pod ręką. Zwłaszcza wtedy, gdy zapowiada się, że jednak się zmarnują, bo nikt już nie chce sięgać do otwartej paczki... Jak tam Wasza wiedza przyrodnicza? Co się stanie, gdy umieścimy po misiu w różnych roztworach? Czy miś w czystej wodzie się rozpuści? Spróbujmy. Przygotujcie 6 pojemników plastikowych/szklanych, co tam macie pod ręką, i do pierwszego wlejcie pół kubka mleka, do drugiego octu, do pozostałych 4 wlejcie po pół kubka wody. W jednym niech woda pozostanie bez dodatków. Do 3 k...

Piankolina - chmurkolina

   Wyjątkowo szybka akcja zabawowa, gdy ma się potrzebę odrobiny spokoju od dzieci w szale przygotowań świątecznych. Albo jakichkolwiek innych. A dzieci odmawiają już współpracy w zakresie sprzątania ;-). Już jakiś czas temu zaopatrzyłam się w piankę do golenia. Nie, nie zużyłam mężowi, bo on używa żelu, a tutaj pianka jest wskazana... Zapas skrobi ziemniaczanej, z racji naszych różnych zabaw, posiadam nieco większy niż wskazywałby na to zdrowy rozsądek... Do tej zabawy potrzebne są, jak wynika z powyższego: - 1 opakowanie pianki do golenia - 1 kg skrobi ziemniaczanej - duży pojemnik, w którym da się te dwa produkty wymieszać Piankę wyciskamy do pojemnika. W całości. Wsypujemy skrobię ziemniaczaną i mieszamy. I, jak dla mnie, to jest ten najfajniejszy moment... Na anglojęzycznych blogach ta masa nazywana jest cloud dough , czyli chmurkowe ciasto . Po polsku funkcjonuje piankolina , pewnie od zastosowania pianki do golenia. Do mnie skojarzenie z chmurami przemawia ...

Maść z mniszka na ratunek

Lato, jakie by w tym roku nie było, ewidentnie zbliża się ku końcówce. Chłody pomału nadchodzą, a dla mnie niestety wiąże się to z problemami skórnymi. Niby nie są one jakieś wielkie, rzucające się w oczy, ale wkurzają mnie niemiłosiernie i jak dotąd regularne kremowanie rąk nic na nie nie pomagało. Gdy na dworze zaczyna być zimno wysusza mi się skóra dłoni do tego stopnia, że na palcu wskazującym zaczyna być chropowata i wygląda, jakbym wcale o siebie nie dbała, a przy paznokciach kciuków pęka i tworzą mi się bolesne ranki. Nie są one wielkie, ale wykonywaniu wszelkich czynności domowych zawsze towarzyszy dyskomfort. Ponieważ klasyczne środki jakoś mi nie pomagały (szczególnie, że wiele maści, nawet tych aptecznych za bazę ma alkohol), w tym roku postanowiłam się pobawić w zielarkę. Przyznam, że dopiero wtedy, gdy zaczęłam szukać przepisu na kremy/maści łagodzące na AZS dla Młodszego - po dokonaniu przykrego odkrycia, że trudno go czymkolwiek wysmarować, bo większość maści w pierw...