Przejdź do głównej zawartości

Gdy ważniejsze jest by tworzyć...

Ospa. U Młodszego. Lat niespełna 3. Perspektywa 2 tygodni obecności dziecka non-stop w domu. A przy nim nawet przez godzinę trzeba się nieźle wysilić. No, dobra, zająć sobą też się potrafi, ale nie ma co się oszukiwać. Będę w najbliższym czasie miała co robić, i nie będzie to praca zarobkowa.

Już się nawet zaczęłam rozgrzewać, bo w sumie to dobra okazja do wypróbowania kilku rzeczy, na które w takim normalnym tygodniu nie ma za bardzo czasu.
Chyba najlepszą rozrywkową domową w takie deszczowe, wietrzne i ogólnie paskudne dni jest process art. Czyli zabawa, wynikająca z samego procesu twórczego, którego efekty mogą być całkiem przypadkowe. I nie chodzi przy tym o uzyskanie jakiegoś szczególnego celu. To znaczy, nie ważne, czy będzie z tego domek, słoń, czy drzewo. Ważne jest, że bierzesz farbę, kredki itp. w dłoń i bierzesz się do dzieła.
Młodszy zawsze lubił siadać ze mną do malowania, farbki, jakie by one nie były, są git. Ostatnio jednak częściej wymagał ode mnie malowania konkretnych rzeczy, sam za bardzo nie uczestnicząc w zabawie. Raczej asystował. Ale znalazłam właśnie na niego sposób.
Na dużej kartce (bardzo fajne są rolki papieru sprzedawane w IKEA, jakieś 10 zł za 30 metrów) zrobiłam farbami plakatowymi w tubce kolorowe kropki.
Jaką genialną zabawą jest rozsmarowywanie ich pędzelkiem, przy użyciu większej lub mniejszej ilości wody...
Sama byłam zaskoczona, że dał się w to tak bardzo wciągnąć.
Zarówno wczoraj, jak i dzisiaj spędził na tym po dobrej godzinie.

A czyż efekt końcowy nie przypomina Wam niektórych wielkich dzieł sztuki nowoczesnej ;-)...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Doświadczenie na misiach

Trochę nieogarnięta ostatnio jestem. Nie moja wina to tym razem, raczej mojego leczenia. Nie mam niestety na to wpływu. Akceptuję stan, jaki jest, żeby się nie frustrować.  Nie zmienia to faktu, że coś tam, choćby ze Starszym działamy.  Robiliście kiedyś doświadczenia na zwierzętach? Wyrywanie nóżek muchom? Słaby żart. Też nie robiłam. Ale są takie zwierzątka domowe, które się świetnie do jednego eksperymentu nadają. Misie-gumisie, Haribo, czy jak je tam sobie nazywacie, a akurat macie pod ręką. Zwłaszcza wtedy, gdy zapowiada się, że jednak się zmarnują, bo nikt już nie chce sięgać do otwartej paczki... Jak tam Wasza wiedza przyrodnicza? Co się stanie, gdy umieścimy po misiu w różnych roztworach? Czy miś w czystej wodzie się rozpuści? Spróbujmy. Przygotujcie 6 pojemników plastikowych/szklanych, co tam macie pod ręką, i do pierwszego wlejcie pół kubka mleka, do drugiego octu, do pozostałych 4 wlejcie po pół kubka wody. W jednym niech woda pozostanie bez dodatków. Do 3 k...

Piankolina - chmurkolina

   Wyjątkowo szybka akcja zabawowa, gdy ma się potrzebę odrobiny spokoju od dzieci w szale przygotowań świątecznych. Albo jakichkolwiek innych. A dzieci odmawiają już współpracy w zakresie sprzątania ;-). Już jakiś czas temu zaopatrzyłam się w piankę do golenia. Nie, nie zużyłam mężowi, bo on używa żelu, a tutaj pianka jest wskazana... Zapas skrobi ziemniaczanej, z racji naszych różnych zabaw, posiadam nieco większy niż wskazywałby na to zdrowy rozsądek... Do tej zabawy potrzebne są, jak wynika z powyższego: - 1 opakowanie pianki do golenia - 1 kg skrobi ziemniaczanej - duży pojemnik, w którym da się te dwa produkty wymieszać Piankę wyciskamy do pojemnika. W całości. Wsypujemy skrobię ziemniaczaną i mieszamy. I, jak dla mnie, to jest ten najfajniejszy moment... Na anglojęzycznych blogach ta masa nazywana jest cloud dough , czyli chmurkowe ciasto . Po polsku funkcjonuje piankolina , pewnie od zastosowania pianki do golenia. Do mnie skojarzenie z chmurami przemawia ...

Maść z mniszka na ratunek

Lato, jakie by w tym roku nie było, ewidentnie zbliża się ku końcówce. Chłody pomału nadchodzą, a dla mnie niestety wiąże się to z problemami skórnymi. Niby nie są one jakieś wielkie, rzucające się w oczy, ale wkurzają mnie niemiłosiernie i jak dotąd regularne kremowanie rąk nic na nie nie pomagało. Gdy na dworze zaczyna być zimno wysusza mi się skóra dłoni do tego stopnia, że na palcu wskazującym zaczyna być chropowata i wygląda, jakbym wcale o siebie nie dbała, a przy paznokciach kciuków pęka i tworzą mi się bolesne ranki. Nie są one wielkie, ale wykonywaniu wszelkich czynności domowych zawsze towarzyszy dyskomfort. Ponieważ klasyczne środki jakoś mi nie pomagały (szczególnie, że wiele maści, nawet tych aptecznych za bazę ma alkohol), w tym roku postanowiłam się pobawić w zielarkę. Przyznam, że dopiero wtedy, gdy zaczęłam szukać przepisu na kremy/maści łagodzące na AZS dla Młodszego - po dokonaniu przykrego odkrycia, że trudno go czymkolwiek wysmarować, bo większość maści w pierw...