Sama dobrze wiem, jak to głupio brzmi: "Nie uwierzysz, co się zdarzyło. Sięgnęła po 3 produkty, które każdy ma w domu i wyleczyła...", itd., itp. Gdy czytam takie teksty, nóż mi się w kieszeni otwiera... Niemniej jednak, skoro tak świetnie sprawdziło nam się nawilżanie skóry przy pomocy domowej roboty kul kąpielowych, postanowiłam w pewnej kwestii zaryzykować. Uściślijmy, ani myślę ryzykować na potrzeby bloga życiem lub zdrowiem. Zaryzykować tylko tym, że kompletnie nic z tego nie będzie. Opowiem jednak najpierw nieco o sobie, a w zasadzie o latach mojej walki z cerą. Tekst mi się chyba babski zrobi, więc ostrzegam innych gości lojalnie. Skóra mieszana z wyraźną tendencją do przetłuszczania. Zdecydowanie za głębokie pory. Regularnie mnie wypryszcza pod wpływem stresu lub nadmiaru czekolady. Latami systematycznie chodziłam do kosmetyczki: oczyszczanie, peelingi mechaniczne, chemiczne, mikrodermabrazja. Pełen pakiet. Po kilku dniach zawsze wyglądałam gorzej niż przed za...
Co warto zrobić, mieć, choć raz spróbować, a co odpuścić - przewodnik subiektywny