Znacie reklamę płynu do naczyń Fairy? Tę, w której jakaś kobieta wtyka patyczki zanurzone w płynie do naczyń do talerzy. I oczywiście Fairy starcza na dłużej. A czy zastanawialiście się kiedyś, co tam zostało wlane na te talerze? To znaczy, nie wiem, co dokładnie zostało wlane, co zmontowane itd. Ale teoretycznie znajduje się na nich jakiś tłuszcz. Powiedzmy olej. A detergenty, takie jak płyny do zmywania naczyń działają, m.in. rozpraszając cząsteczki tłuszczu.
I tę wiedzę, o dziwo, można wykorzystać do fantastycznej zabawy z dziećmi.
Wystarczy:
- kilka kropli płynu do zmywania naczyń
- mleko (no, raczej nie 0%)
- barwniki spożywcze (ponieważ mam żelowe, najpierw odrobinę rozrobiłam z wodą, żeby stały się płynne)
- płaskie naczynie i patyczki, np. do szaszłyków
Na talerz, czy inne płaskie naczynie nalać mleko - tak tylko, żeby pokryło powierzchnię, nikt w nim pływać nie będzie... Skapnąć na nie kilkoma kroplami barwników.
Wręczyć dzieciom patyczki do szaszłyków i zachęcić do zanurzania ich końcówek najpierw w płynie do naczyń, a potem w mleku, najlepiej gdzieś w pobliżu barwnika.
Moje dzieci siedziały przy tej jednej "misce" mleka z godzinę.
Co rusz dolewając trochę barwnika i dźgając w mleko patyczkami.
Młodszy wprawdzie robił krecią robotę, bo dodatkowo mieszał jeszcze swoim patyczkiem w zawartości.
Ale efekt i tak był imponujący. Istny van Gogh.
I tę wiedzę, o dziwo, można wykorzystać do fantastycznej zabawy z dziećmi.
Wystarczy:
- kilka kropli płynu do zmywania naczyń
- mleko (no, raczej nie 0%)
- barwniki spożywcze (ponieważ mam żelowe, najpierw odrobinę rozrobiłam z wodą, żeby stały się płynne)
- płaskie naczynie i patyczki, np. do szaszłyków
Na talerz, czy inne płaskie naczynie nalać mleko - tak tylko, żeby pokryło powierzchnię, nikt w nim pływać nie będzie... Skapnąć na nie kilkoma kroplami barwników.
Wręczyć dzieciom patyczki do szaszłyków i zachęcić do zanurzania ich końcówek najpierw w płynie do naczyń, a potem w mleku, najlepiej gdzieś w pobliżu barwnika.
Moje dzieci siedziały przy tej jednej "misce" mleka z godzinę.
Co rusz dolewając trochę barwnika i dźgając w mleko patyczkami.
Młodszy wprawdzie robił krecią robotę, bo dodatkowo mieszał jeszcze swoim patyczkiem w zawartości.
Ale efekt i tak był imponujący. Istny van Gogh.
Komentarze
Prześlij komentarz