Tym razem coś dla Młodszego było. Na wyłączność, bo Starszy na obozie muzycznym. A na pewno też by nie wzgardził.
Wstrzelam się w modę na zabawy sensoryczne. Piszę "modę", bo teraz najmłodsi koniecznie muszą chodzić na zajęcia, albo w domu mieć szansę na zabawy sensoryczne tudzież taką edukację.
Nie oszukujmy się jednak. To nie jest nic nowego, ani odkrywczego. Nauka sensoryczna to poznawanie zmysłami, czyli odkrywanie otaczającego nas świata w sposób całkowicie dla dzieci typowy. Oczywiście, rozumiem, że istnieją zaburzenia, które dzieciom na to nie pozwalają, które sprawiają, że ich mózg nie przetwarza informacji przekazywanych przez zmysły w sposób prawidłowy. Jeżeli jednak chodzi o normalnie rozwijające się dzieci, to one ten świat w ten sposób poznają i tak naprawdę nie wymagają tego, żeby te doświadczenia im "organizować". Wystarczy, że nie będą siedziały non stop przed telewizorem, tabletem, komórką. Że wyjdą na zewnątrz i podłubią rączkami w piasku, albo wyjmą garnki z szafy i będą w nie uderzać, że zagniotą ciastolinę, plastelinę czy inną masę, która służy do zabawy, że powąchają kwiatki przy drodze, że dotkną drzewa, pójdą boso po trawie, będą próbować samodzielnie jeść, zerwą poziomkę z krzaczka i zrobią całą masę najzwyklejszych w świecie rzeczy, których my im zabraniać po prostu nie będziemy. I nie trzeba do tego żadnej wielkiej filozofii.
Co nie znaczy, że nie można im dodatkowo urozmaicić tej poznawczości. Zwłaszcza wtedy, kiedy potrzeba Wam odrobiny spokoju bez zabawiania dziecka.
Wtedy można, na przykład mieć pod ręką kolorowy ryż, a żeby go przygotować wystarczy tylko najzwyklejszy suchy ryż i barwniki spożywcze.
Miseczkę miałam wprawdzie przygotowaną do rozmieszania barwnika z odrobiną wody, ale potem sobie to odpuściłam.
Podzielić ryż na tyle porcji, ile kolorów zamierzacie przygotować. Do mieszania z barwnikiem przydają się woreczki z suwakiem. Każdą porcję wsypać do oddzielnego woreczka i dodać barwniki. Jeżeli chodzi o te widoczne na zdjęciu, to wystarczy zaledwie odrobina na czubku łyżeczki, a ponieważ mają konsystencję żelu, dla dokładniejszego rozprowadzenia ich w ryżu dodałam po kilka kropli wody. Ale nie za dużo, bo za długo trzeba będzie suszyć ryż.
Po dodaniu barwnika pozamykać woreczki i mieszać ich zawartość, tak żeby barwnik dobrze się rozprowadził.
Potem warto jest rozłożyć ryż na przykład na blasze do pieczenia, żeby ew. wilgoć z niego wyparowała. Ja nie zdążyłam, bo Młodszy od razu wypatrzył ciekawostkę. Jedynie fioletowy, chyba najgorzej rozprowadzony, troszkę wybrudził mu rączki.
A potem dziecko dostało łyżeczkę i drugą miskę i przepadło na dobrze ponad godzinę.
Przekładanie ryżu na łyżeczce z miski do miski do po prostu hit sezonu.
Przy okazji oczywiście solidnie te kolory wymieszał.
Później doszło jeszcze wkładanie rączek, przesypywanie między palcami oraz ugniatanie w ryżu kawałków ciastoliny. Miałam go z głowy na pół dnia ;-).
Wstrzelam się w modę na zabawy sensoryczne. Piszę "modę", bo teraz najmłodsi koniecznie muszą chodzić na zajęcia, albo w domu mieć szansę na zabawy sensoryczne tudzież taką edukację.
Nie oszukujmy się jednak. To nie jest nic nowego, ani odkrywczego. Nauka sensoryczna to poznawanie zmysłami, czyli odkrywanie otaczającego nas świata w sposób całkowicie dla dzieci typowy. Oczywiście, rozumiem, że istnieją zaburzenia, które dzieciom na to nie pozwalają, które sprawiają, że ich mózg nie przetwarza informacji przekazywanych przez zmysły w sposób prawidłowy. Jeżeli jednak chodzi o normalnie rozwijające się dzieci, to one ten świat w ten sposób poznają i tak naprawdę nie wymagają tego, żeby te doświadczenia im "organizować". Wystarczy, że nie będą siedziały non stop przed telewizorem, tabletem, komórką. Że wyjdą na zewnątrz i podłubią rączkami w piasku, albo wyjmą garnki z szafy i będą w nie uderzać, że zagniotą ciastolinę, plastelinę czy inną masę, która służy do zabawy, że powąchają kwiatki przy drodze, że dotkną drzewa, pójdą boso po trawie, będą próbować samodzielnie jeść, zerwą poziomkę z krzaczka i zrobią całą masę najzwyklejszych w świecie rzeczy, których my im zabraniać po prostu nie będziemy. I nie trzeba do tego żadnej wielkiej filozofii.
Co nie znaczy, że nie można im dodatkowo urozmaicić tej poznawczości. Zwłaszcza wtedy, kiedy potrzeba Wam odrobiny spokoju bez zabawiania dziecka.
Wtedy można, na przykład mieć pod ręką kolorowy ryż, a żeby go przygotować wystarczy tylko najzwyklejszy suchy ryż i barwniki spożywcze.
Miseczkę miałam wprawdzie przygotowaną do rozmieszania barwnika z odrobiną wody, ale potem sobie to odpuściłam.
Podzielić ryż na tyle porcji, ile kolorów zamierzacie przygotować. Do mieszania z barwnikiem przydają się woreczki z suwakiem. Każdą porcję wsypać do oddzielnego woreczka i dodać barwniki. Jeżeli chodzi o te widoczne na zdjęciu, to wystarczy zaledwie odrobina na czubku łyżeczki, a ponieważ mają konsystencję żelu, dla dokładniejszego rozprowadzenia ich w ryżu dodałam po kilka kropli wody. Ale nie za dużo, bo za długo trzeba będzie suszyć ryż.
Po dodaniu barwnika pozamykać woreczki i mieszać ich zawartość, tak żeby barwnik dobrze się rozprowadził.
Potem warto jest rozłożyć ryż na przykład na blasze do pieczenia, żeby ew. wilgoć z niego wyparowała. Ja nie zdążyłam, bo Młodszy od razu wypatrzył ciekawostkę. Jedynie fioletowy, chyba najgorzej rozprowadzony, troszkę wybrudził mu rączki.
A potem dziecko dostało łyżeczkę i drugą miskę i przepadło na dobrze ponad godzinę.
Przekładanie ryżu na łyżeczce z miski do miski do po prostu hit sezonu.
Przy okazji oczywiście solidnie te kolory wymieszał.
Komentarze
Prześlij komentarz